Czy dietą można wyleczyć autyzm?
- Zuzanna Gawor-Kotkowska

- 17 godzin temu
- 3 minut(y) czytania
Czy kwasami Omega-3 i innymi suplami możemy zmniejszyć zachowania autystyczne? Do dzisiejszego posta zainspirowała mnie jakaś Pani Psychodietetyk, która błędnie przeczytała artykuł i zrobiła rolkę sugerującą, że tak. A nie możemy.
Zauważam od dawna trendy w social media i nie tylko, w których pseudospecjaliści albo specjaliści z typu "nawiedzonych" próbują żerować na rozpaczy rodziców i wmawiać, jakoby odrobaczanie, wykluczenie jajek czy inne bezsensowności miały "wyleczyć, podleczyć, poprawić, naprawić" neuroatypowość.
To jest trochę jak z marketingiem. Jak masz sensowny produkt, to on się sam sprzeda. Jeśli masz bezsensowny, albo słabej jakości, to tworzysz wokół niego markę, tworzysz w ludziach sztucznie potrzebę, żeby to mieć i sprzedaje się też jak złoto. A w wypadku rodziców atypowych dzieci to jest moim zdaniem po prostu żerowanie. Dlaczego?
Rodzic, który słyszy diagnozę autyzmu czy ADHD dla swojego dziecka często doświadcza żałoby - nie po dziecku, ale po wyobrażeniu na temat jego przyszłości i tym, co dla niego zaplanował. W tym kruchym i pełnym niepokoju czasie jest bardzo wrażliwy na wszystko, co daje nadzieję na powrót do "starego" myślenia o swoim potomku. W ramach przechodzenia żałoby mamy według najbardziej znanej koncepcji 5 faz:
1. Zaprzeczanie: tutaj rodzic może próbować udowadniać, że diagnoza jest fałszywa, że diagnosta się pomylił, szukać argumentów przeciwko niej.
2. Złość: rodzic może zastanawiać się, dlaczego to spotkało jego rodzinę, jego dziecko, może się nawet obwiniać.
3. Negocjacje: to próba "odkupienia", zmiany rzeczywistości, cofnięcia czasu, znalezienia sensu i jest to etap właśnie pełen nadziei, rodzic może być bardzo wrażliwy na wszelkie "opcje", tak po prostu działają nasze emocje.
4. Depresja: tu już rodzic może rozumieć, że tego się nie odkręci, że to jest prawda, przeżywa głębokie uczucie smutku.
5. Akceptacja: na tym etapie rodzic uczy się żyć na nowo, wspierać dziecko, pomagać, akceptować jego inność i inny scenariusz na życie, niż ten, którego się spodziewał.
Sugerowanie, że autyzm czy objawy ADHD można "zmniejszyć" poprzez suplementację, dietę eliminacyjną czy odrobaczenie albo inne biorezonansy jest zatrzymywaniem rodziców na etapie negocjacji, wydłuża to jednocześnie proces żałoby, według mnie może nawet odbierać zasoby (bo to trwa i trwa) i "mieszać" negocjacje z etapem depresji, co wyobrażam sobie jako trudne do zniesienia. Suplementacja, odrobaczanie, jakieś "protokoły leczenia autyzmu" (szczególnie przez terapie behawioralne) to według mnie żerowanie na psychice rodzica. A potem rodzic może żałobę przeżywać zupełnie od nowa gdy okaże się, że te zabiegi nie podziałały. Że to były obietnice gruszek na wierzbie, cudów, przywrócenia "normalności", którą rzekomo neuroatypowość odbiera, a przecież to nieprawda! Dziecko sprzed i z po diagnozy to to samo dziecko. Neuroatypowość to cechy neurorozwojowe, zakorzenione głęboko w genach, dziedziczone - rodzic neuroatypowego dziecka też jest neuroatypowy . A neuroatypowości nie trzeba usuwać, jest naturalnym elementem różnorodności neurologicznej, nie chorobą. Jest innością, a "trudność" sprawia nie ta inność sama w sobie, tylko niezrozumienie, brak akceptacji, niesprzyjające środowisko. Na to mamy realny wpływ.
Rodzicu, Twoje neuroatypowe dziecko potrzebuje wsparcia, którego Ty nie dostałeś i dzięki diagnozie prawdopodobnie ma na to szansę. Ma szansę w Twoim wieku być w lepszym miejscu, niż Ty jesteś, bo ma Ciebie . Rodzica, który poszedł z nim na diagnozę . Nie wierzcie ludziom, którzy mówią Wam, że Wasze dziecko po diagnozie "zniknęło" i "da się je odzyskać". Ono tu cały czas jest. To jest to samo dziecko, od urodzenia było autystyczne lub imało ADHD, dysleksję, dysgrafię i td. Potrzebuje dostrzeżenia takim, jakim jest i celebrowania tego, jakie ma niesamowite możliwości wynikające z inności. Nie potrzebuje odbierania mu jajek z diety czy całkowitej eliminacji cukru i ekranów. Ma swoje talenty, predyspozycje i swoje trudności, w tym wszystkim potrzebuje asysty i wsparcia. Nie faszeruj go mieszankami ziółek na odrobaczenie, nie prowadzaj na biorezonans czy do innych znachorów - jeśli ktoś obiecuje Ci, że "wyleczy" dziecko z cech neuroatypowości, to Cię oszukuje. Neuroatypowości się nie nabywa. Z nią się rodzi i jest ona naturalna. Nie możemy jej zmienić tak samo, jak tego - jaki mamy kolor włosów (chyba, że maskując...), bo to cecha genetyczna. A z moich obserwacji wynika, że "wzrost" zachowań stereotypowych, drastycznych reakcji na zmiany planów, stimów, fiksacji i wybiórczości, a także problemów sensorycznych może wynikać bezpośrednio z nacisku środowiska na bycie "neurotypowym" i z niedostosowanych wymagań. Zdecydowanie lepiej zainwestować w akceptację, zrozumienie, wspieranie i... we własną diagnozę . Bo nie ma nic piękniejszego niż uczucie bycia połączonym ze swoim dzieckiem, a dzięki podobieństwu w inności ta więź może się naprawdę bardzo wzmocnić . I tego Wam życzę dziś .
Wklejam Wam zdjęcie idealnego zgryzu mojego pieska z farfoclem na twarzy, bo mnie ta kompozycja autystycznie wzrusza. Piesek ma na imię Adaś i jest półrocznym kundelkiem .
Trzymajcie się.





Komentarze